Sukces płyty (w trzech czwartych nauczycielskiego) zespołu "Ryby"

Drukuj
Poprawiono: poniedziałek, 20, marzec 2017

 

Debiut zespołu "Ryby" Grzegorza Uzdańskiego: Szukanie Kenii w Przasnyszu

Zdjęcie numer 1 w galerii - Debiut zespołu Ryby Grzegorza Uzdańskiego: Szukanie Kenii w Przasnyszu

Zespół "Ryby" tworzą (od lewej): Dominik Mokrzewski, Jan Małkowski, Grzegorz Uzdański i Nela Gzowska (Marta Gart)

 
 
Debiutancki album zespołu Ryby to zaskakująca mieszanka osobowości. Wokalistą i autorem tekstów jest Grzegorz Uzdański, znany m.in. ze strony "Nowe wiersze sławnych poetów" i książki "Wakacje". Za muzykę odpowiadają związani z warszawską sceną improwizowaną Jan Małkowski i Dominik "Dodos" Mokrzewski oraz znana m.in. z zespołu "Kobiety" Nela Gzowska. Niedawno nakładem wytwórni Thin Man Records ukazała się ich pierwsza płyta zatytułowana "Kenia".
 

Paweł Gawlik: Na Facebooku zamieściliście kadr z "Latającego Cyrku Monty Pythona". Koncert promujący płytę zagraliście w Klubie Komediowym. Nie chcecie, żeby ktoś wziął waszą muzykę zbyt serio?

Grzegorz Uzdański, wokalista i autor tekstów: Wiele rzeczy robimy z przymrużeniem oka. Dużo elementów w naszych tekstach jest humorystycznych, podczas koncertów mówię często rzeczy, które mają być śmieszne. Ale przykładamy dużą wagę do muzycznego aspektu tego, co robimy. W tekstach piosenek są też momenty bardzo poważne.

"Adam ma koszmary, śnią mu się harcerze. Przyszli pod jego dom, drapią w drzwi, proszą: daj nam wejść". To jeden z tych poważnych momentów?

G.U.: To niewątpliwie tekst żartobliwy, choć z drugiej strony... Miewam czasem takie przerażające sny, że ktoś coś do mnie szepce zza drzwi. Żeby się jeszcze dobijał, toby nie było takie najgorsze, ale to jest właśnie takie delikatne...

Na fali narastającego patriotyzmu i kultu munduru może będziesz się musiał z tego tłumaczyć przed uczniami - jesteś nauczycielem w gimnazjum.

G.U.: W ogóle mi to nie przyszło do głowy. Wydawało mi się, że to zupełnie absurdalny, bajkowy motyw. Nie sądzę, by ktoś się do tego tekstu przyczepił. Już bardziej do "Polski".

Śpiewasz: "Mój własny syn słabo zna polski hymn. Kto go tak wychował i co będzie z Polską?".

G.U.: Mam przekonania lewicowe, feministyczne. W tej piosence natomiast podmiot liryczny to absurdalnie przejaskrawiony zwolennik konserwatywnych wartości. Kiedy wymyślałem ten tekst, trochę się bałem, by ktoś nieznający naszego zespołu nie wziął tej piosenki na poważnie. Nie pomyślał na przykład, że faktycznie naszym zdaniem to niedobrze, że mężczyźni sami sprzątają w domach. Dołożyłem więc takie elementy od czapy, jak walki psów czy śpiewanie "Roty" na wspak.

Absurd jest formą obrony tego, co w przekazie istotne?

G.U.: Podziwiam teksty punkowych zespołów, w których polityczne treści wyrażane są bezpośrednio. Ale sam nigdy tego nie umiałem. Chciałem, by "Polska" była taką piosenką, przy której nawet osoba o prawicowych poglądach, jeśli nie byłaby zacietrzewiona, mogła się uśmiechnąć.

W warstwie muzycznej wasza debiutancka płyta to wędrówka po różnych stylistykach. Prawie każdy utwór nawiązuje do innego nurtu.

Dominik "Dodos" Mokrzewski, perkusista: Nie podchodziliśmy do tego jak do pastiszu. Nasze podejście najbliższe było chyba temu Franka Zappy, który w swoich nagraniach odnosił się do różnych form muzycznych, do doo wopu, bluesa, reggae, dodekafonii. Było to bliskie modernistycznemu podejściu Strawińskiego uznającego formę - strukturę muzyczną za cel sam w sobie, nieodsyłający do pozamuzycznych treści. Lubimy monumentalnego rocka i dlatego "Wilcza pieśń" tak brzmi. Lubimy muzykę afrykańską i free jazz, stąd ich elementy w "Gorzej" i "Jeszcze raz".

G.U.: Tych poważnych tekstów czy fragmentów też jest dużo na płycie. Na przykład piosenka "Gorzej", gdzie próbuję opisać jakoś taki głos - moim zdaniem dość straszny - który mówi ci, że nie masz prawa się martwić tym, że jest ci źle, bo "inni mają gorzej".

D.M.: Bardzo poważny jest moim zdaniem fragment "Jeszcze raz", gdzie człowiek spotyka znajomych z liceum i nie ma o czym z nimi rozmawiać. Z drugiej strony zaraz po nim następuje absurdalne wspomnienie wycieczki do Kenii z dawnym kolegą. Bohaterowie zamiast do Kenii trafiają do Przasnysza.

Ale czy jest to na pewno absurdalne? Moim zdaniem dużo mówi o naszej kulturze. Mam swoją interpretację tego fragmentu, choć nie sądzę, by Grześ się z nią zgadzał. Kochamy w Warszawie free jazz. Cała nasza scena inspiruje się muzyką powstałą w latach 60. w USA, związaną z kulturą afroamerykańską i ówczesnymi ruchami emancypacyjnymi. To też takie szukanie Kenii w Przasnyszu.

W rockowych Rybach ukryty jest drugi, improwizujący zespół. "Dodos" i Jan Małkowski często występują w duecie na freejazzowych spotkaniach.

D.M.:Gramy jako Skerebotte Fatta. Czysta improwizacja. Nie jesteśmy muzykami rockowymi, więc na koncertach Ryb często wprowadzamy nowe elementy do wykonań. Utwory zmieniają się z każdym koncertem.

G.U.: Ważną rolę odgrywa basistka Nela Gzowska. Potrafi bardzo dobrze improwizować, ale w Rybach musi spajać wszystko. Osadzać szalone pomysły Janka i "Dodosa" w piosenkowej strukturze.

Zostawiliście też dużo przestrzeni na improwizacje tekstowe.

G.U.: Wolę improwizować fragmenty mówione wokół szkieletu fabularnego, bo gdybym za każdym razem mówił to samo, straciłoby to świeżość. Byłoby to odklepywanie tekstu. Nie mam talentu aktorskiego, by dobrze mówić tekst wykuty na pamięć. Ratuję się, wprowadzając element improwizacyjny.

Wy i gitarzysta Jan Małkowski uczycie w zespole szkół Bednarska. Trzech belfrów założyło młodzieżowy zespół... Świat się skończył!

G.U.:Określenie "zespół młodzieżowy" jest o tyle zabawne, że my już młodzieżą zdecydowanie nie jesteśmy, ale to prawda, że wśród naszych słuchaczy jest relatywnie dużo młodzieży. Przez to, że trzech z nas uczy w szkołach, mamy dużo znajomych, w tym absolwentów.

W szkole staramy się osiągnąć taką sytuację, w której nie ma wrogiej relacji nauczyciel - uczeń, tylko zbliżona do partnerskiej. To też rodzi trudności, trzeba uważać, by nie osunąć się z partnerstwa w kumpelstwo.

Co takiego jest w Bednarskiej, że tylu warszawskich muzyków się stamtąd wywodzi? Jakieś specjalne podejście do lekcji muzyki?

D.M.: Kiedy byłem tam uczniem, w ogóle nie było lekcji muzyki, tylko historia muzyki. Ale dyrekcja otwarta była na inicjatywy uczniowskie. Często przynosiliśmy do szkoły piecyki i graliśmy w salach lekcyjnych przed zajęciami. Założyłem tam swój pierwszy zespół - Wanna Otchłani. Potem przez sejm szkolny uczniowie zgłosili, że potrzebują sali prób. I dyrekcja znalazła na to fundusze. Przychodzili z nami pograć uczniowie pobliskiej szkoły muzycznej i uczyli nas przy okazji podstaw, teorii.

W jednym z pierwszych roczników był Rafał Dedyński, który grał w Nowym Świecie i Bauaganie Mistrzów, a dziś występuje na perkusji z Utratą Skład. Kiedyś ćwiczył podczas zebrania szkolnego. Dyrektor Krystyna Starczewska próbowała rozmawiać z rodzicami, ale zagłuszały ją dźwięki z sali prób. Kompletnie się tym nie przejęła, tylko dalej prowadziła w tym hałasie zebranie.

G.U.: My też założyliśmy zespół przy okazji szkolnej imprezy. Uczniowie i uczennice zbierali na pomoc dla szkoły w Birmie i był pomysł, byśmy nauczycielskim składem zagrali jakąś piosenkę. Występowanie razem tak nam się spodobało, że stwierdziliśmy, że założymy regularny zespół.

Nie krępuje was, że uczniowie widzą was w sytuacji imprezowej?

G.U.:Może gdybyśmy byli rockmanami z pewnego etosu, wychodzili pijani na scenę, rozwalali głośniki i podpalali owce, byłoby to trochę krępujące... Ale nie robimy tego, więc nie ma problemu. Swoją drogą, wszyscy koncertujemy na trzeźwo, bo zależy nam, by występy były dobre muzycznie. Używki mają to do siebie, że można mieć poczucie, że się gra i śpiewa wspaniale, i być z tym poczuciem jednak osamotnionym.

D.M.: Tu też przykładem dla nas był Frank Zappa z jego restrykcyjnym wymogiem trzeźwości wobec wszystkich członków zespołu. Tylko w ten sposób mogli zagrać wykoncypowane przez niego rzeczy. Chodziło mu o to, że szaleństwo na scenie można osiągnąć z pomocą wyobraźni i kreatywności, a nie środków zmieniających świadomość. Tu nie mamy żadnych dylematów.

 

Ryby - Kenia, wyd. Thin Man Records, 2016

 

artykuł pochodzi ze strony: http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34862,20424098,debiut-zespolu-ryby-grzegorza-uzdanskiego-szukanie-kenii.html?disableRedirects=true