Przede wszystkim zastanówmy się, jak sami je znosimy. Czy potrafimy się do nich przyznać? Wyciągnąć z nich wnioski? Będziemy wiarygodni tylko wtedy, gdy to, co mówimy, będzie spójne z tym, jak się zachowujemy. Jeśli nie radzimy sobie z porażkami, warto o tym dziecku szczerze powiedzieć, a jednocześnie zapewnić je, że chcemy mu pomóc w przeżywaniu jego własnej porażki. Rodzic nie powinien być bardziej przerażony niepowodzeniem dziecka niż ono samo. W przeciwnym razie dziecko będzie podwójnie obarczone - swoim złym stanem psychicznym oraz rodzica.
 
Jeżeli zauważymy, że dziecko, zamiast mówić o porażce, odreagowuje ją w sposób destrukcyjny dla siebie, bo ma kłopot w nazwaniu swoich uczuć i myśli, powinniśmy mu w tym pomóc i być gotowi przyjąć jego emocje: płacz, irytację, złość, poczucie zawodu, krzywdy, wstyd, poczucie winy. Warto zachęcić dziecko, żeby samodzielnie przeanalizowało, jak i dlaczego doszło do tej porażki. Jaki jest jego udział w niej? Jaki innych osób? A jakie są niezależne przyczyny: losowe, zdrowotne, niezawinione? Pomaga, jeśli podzielimy się z dzieckiem przykładem własnych porażek. Czego się z nich nauczyliśmy? Na których wręcz skorzystaliśmy, a które nas głównie zabolały albo ich żałujemy? Dajmy też dziecku informację zwrotną w postaci naszego rozumienia jego porażki: jego zaniedbań, błędów, nieadekwatnej oceny własnych możliwości, ale też potencjału i mocnych stron, których nie widzi albo nie wykorzystuje. Doceńmy to, co się udało lub co jest ważnym doświadczeniem, mimo wszystko.
 
Pilnujmy, by oceniać konkretną porażkę, a nie uogólniać czy oceniać dziecko według naszego wyobrażenia o nim. Bądźmy szczególnie uważni, jeśli porażka dotyczy zawodu miłosnego, przyjaźni czy czegoś, w co dziecko było bardzo zaangażowane. Dziecko, które jest zbyt surowe dla siebie lub chorobliwie ambitne, potrzebuje, by ktoś inny to nazwał po imieniu. Dorosły powinien pokazać, że to dziecka nie buduje, tylko naraża na kolejne niepowodzenia. Jeżeli dziecku stała się krzywda, bo porażka była przez nie niezawiniona, wstawmy się za nim, konfrontując się z osobami winnymi. (Należy to wcześniej ustalić z dzieckiem i omówić ewentualne skutki). Z kolei dziecko, które jest bezkrytyczne wobec siebie i powody każdej porażki umieszcza na zewnątrz, powinno usłyszeć, że w ten sposób nie może się uczyć na swoich błędach i przez to sobie szkodzi. Taka uwaga powinna mieć wydźwięk troski, nie oskarżenia.
 
Na koniec trzeba pomóc dziecku sformułować wnioski na przyszłość. Czy da się tę porażkę naprawić? Jak? Jak można jej zadośćuczynić, jeśli ktoś inny doznał krzywdy? Oraz umówić się z dzieckiem, jakiego wsparcia potrzebuje, żeby było mu łatwiej przeżyć porażkę po swojemu, i zapewnić je o swojej miłości, która powinna być niezależna od wszystkich porażek.
Jeżeli w dłuższej perspektywie widzimy, że porażka odbija się destrukcyjnie na życiu dziecka, warto skorzystać z pomocy psychologa.
 
 
 
 
 
 
 
Chroniczny stres zmienia strukturę mózgu. Można jednak z tym walczyć.
 
Długotrwały stres powoduje, że struktura mózgu ulega znaczącym przemianom. Efektem są m.in. zaburzenia koncentracji, problemy z pamięcią, brak kontroli nad emocjami, a nawet stany lękowe oraz depresja. Są jednak sposoby na to, by zahamować negatywny wpływ stresu na nasz mózg.
 
Można powiedzieć, że wskutek długotrwałego stresu nasz mózg zaczyna sam siebie "pożerać". Co to znaczy? Otóż, jak tłumaczy Kimberly Hiss w artykule opublikowanym na stronie Reader's Digest, w korze mózgowej osoby będącej pod wpływem chronicznego stresu zaczyna ubywać istoty szarej. Szczególne ubytki pojawiają się w korze przedczołowej, gdzie naukowcy umiejscowili nasze superego. To ta część mózgu odpowiada za nasze funkcje poznawcze - planowanie, podejmowanie decyzji, przewidywanie ich konsekwencji, kontrola emocji itd. Uszkodzenie tak istotnej części mózgu prowadzi do wielu negatywnych konsekwencji. Zmianie ulega zachowanie danej osoby - staje się bardziej wybuchowa, nie kontroluje swoich emocji.
- Ma trudności w uczeniu się i pracy, nie potrafi podejmować nawet najprostszych decyzji - tłumaczy dr Sundari Chetty ze Stanford School of Medicine.
To nie są jednak tylko chwilowe zmiany. Psychiatrzy już jakiś czas temu wskazali nazwiązek między chronicznym stresem a występowaniem zburzeń lękowych oraz depresji. Ostatnio naukowcy z decydowali się nawet określać niektóre odmiany depresji mianem ciężkiej postaci długotrwałego stresu. Ponadto stres wpływa negatywnie na nasz układ sercowo-naczyniowy i jest częstą przyczyną zawałów.

Dobra informacja jest taka, że zmiany w mózgu wywołane przedłużającym się stresem nie są nieodwracalne.

- Ogólnie rzecz ujmując mózg, a szczególnie hipokamp, są dość plastyczne, łatwo ulegają uszkodzeniu, ale też łatwo naprawić straty. Jeżeli przyczyna stresu zostanie usunięta lub zmniejszy się jej oddziaływanie, wszystko wraca do poprzedniego stanu - mówi dr Chetty. Zdaniem badaczy są trzy metody na to, by pomóc swojemu mózgowi w regeneracji. Pierwszym jest uprawianie sportu. 30 minut aktywności fizycznej dziennie może zahamować działanie kortyzolu (hormonu stresu) i poprawić nasz nastrój. Pomocna jest również medytacja. Jej efekty są widoczne natychmiast. Przeprowadzono badanie, które pokazało, że kilkunastominutowa medytacja w stylu mindfulness (trening uważności) zmniejsza wyraźnie stany lękowe. Kluczową rolę w procesie regeneracji ma również sen, który, jak twierdzi dr Chetty, ma ogromną rolę w kontrolowaniu działania hormonu stresu.

https://businessinsider.com.pl/rozwoj-osobisty/dlugotrwaly-stres-a-zmiany-w-mozgu/rmv2pr7